Dlaczego się tak obnoszę ze swoją orientacją?

Dlaczego się tak obnoszę ze swoią orientacją?

To pytanie zostało mi zadane tak wiele razy, że trudno mi zliczyć. Gdybym dostawał złotówkę, za każdym, pojedynczym razem, na pewno nie prowadziłbym już własnej agencji, tylko po prostu wygrzewał się gdzieś w egzotycznym kraju.


To pytanie pada, padało i (na pewno) będzie padać w różnych sytuacjach. Zadawali je bliżsi i dalsi, a nawet całkiem obcy.

Pytano mnie o to, kiedy odmawiano mi zleceń ze względu na to, że jestem osobą nieheteronormatywną, kiedy publikowałem teksty o marketingu LGBTQIAP+ (który, zawodowo się zajmuje), kiedy jestem na Paradzie i Marszach Równości, kiedy opublikowałem poradnik „Jak mówić i pisać o osobach LGBTQIAP+”, kiedy wygłaszam prezentację o social sellingu, kiedy robię każdorazowo coming out, kiedy domagam się poszanowania moich praw obywatelskich w tym moich podstawowych praw człowieka, kiedy checkuje się w restauracji ze swoim chłopakiem, kiedy pojawiam się z nim na zdjęciach albo, ba!, na weselu u znajomych (którzy, zapraszając mnie z „plus jeden”, mieli chyba nadzieję, że wezmę koleżankę, za dawnych czasów nazywaną „brodą”, czyli dziewczynę udającą partnerkę).

Homofobia czy troska?

Pytanie o to czemu się tak obnoszę ze swoją orientacją pada w dwóch różnych kontekstach.

  1. W kontekście homofobicznym. Kiedy, ktoś chce mnie zawstydzić, upokorzyć, zdeprecjonować, podkreślić, że „normalni ludzie”, przecież tego nie robią (a te zdjęcia z partnerkami, rozmowy o mężach i żonach w pracy, ogłoszenie zaręczyn na Facebooku, ma się do tego nijak!) i że to ze mną jest coś nie tak. Kiedy ktoś chce podważyć moją tożsamość. I kiedy ktoś stosuje podwójny standard – hetero wolno, innym nie.
  2. W kontekście troski. W dobrej wierze. Od przyjaciół, rodziny, nawet mojej mamy, która wie, że gdzieś tam w przestrzeni medialnej, funkcjonuję jako wyoutowany gej i narażam się, świadomie, na jeszcze większą dyskryminację ze względu na swoją orientację seksualną i tożsamość płciową. Ale nie tylko na dyskryminację. Także na przemoc – psychiczną i fizyczną.

I żeby odpowiedzieć na pytanie „czemu się tak obnoszę ze swoją seksualnością” i mieć już na takie pytania, po prostu konkretny tekst, chciałbym się cofnąć trochę w czasie i zrobić retrospekcję.

Dlaczego się tak obnoszę ze swoją orientacją?

W 2007 roku studiowałem i pracowałem w Kijowie. I wyglądałem wtedy tak. Trudno w to uwierzyć, ale prawie dobijałem do 120 kg wagi. Każdy jeden włos żył własnym życiem. Ubierałem się, tak aby nikomu nie wydać się na tyle interesującym czy zachęcającym, aby próbował nawiązać ze mną rozmowę.

A przynajmniej tak mi się wydawało. W ogóle wtedy wydawało mi się też, że o swojej orientacji lepiej nie mówić i mieć dobry passing. Poniżej zobaczycie jak wyglądałem w 2007 roku przed coming outem i w 2008 już po nim.

Dla niewtajemniczonych, passing to zdolność dopasowania się do społecznie / kulturowo narzuconego wzorca, jak powinna wyglądać i zachowywać się osoba określonej płci.

Żyłem wtedy w tzw. „szklanej szafie”, czyli wszyscy raczej wiedzieli lub podejrzewali, że jestem gejem, ale zapytany wprost, zaprzeczałem.

Moja szklana trumna

Do tej pory zastanawiam się, czemu byłem tak bardzo przerażony tym faktem. Może powodem było dorastanie w ortodoksyjnie katolickiej rodzinie, gdzie każdy za swoje porażki i życiowe niepowodzenia obwiniał Żydów, gejów albo polityczną lewicę? W szkołach, do których uczęszczałem, najgorszą obelgę, którą ktoś mógł rzucić na korytarzu było „ty geju!”.

Słyszałem też wtedy masę traumatycznych historii ludzi, którzy zostali pobici na polskich ulicach ze względu na swoją orientację lub pracowników tracących etat tylko dlatego, że szef podejrzewał ich o homoseksualność.

A może dlatego, że sam padłem ofiarą pobicia przez własnego ojca – wielokrotnie, lądując na oddziele intensywnej terapii z urazem głowy.
Może dlatego, że w wieku 15-lat wylądowałem na ulicy, po tym jak zostałem wyrzucony z domu. W czasie kiedy moja mama z bratem byli na wakacjach. I wtedy przez kilka dni tułałem się po ulicach, nie mając naprawdę gdzie iść, bez telefonu, złamanego grosza w kieszeni, cieplejszych ubrań (a lato było wtedy zimne).

A może dlatego, że zaczynając studia byłem po bolesnym rozstaniu z „pierwszą miłością”, która poleciała szukać szczęście do USA i straciłem jedyną osobę, która sprawiała że czułem się bardziej odważny i mniej samotny. Powodów mogło być sto pięćdziesiąt.

Kubeł ciepłej tęczy

W tym samym czasie jednak uświadomiłem sobie też, jaki ponoszę koszt, tłumiąc siebie. Ile kosztuje mnie udawanie, że nie słyszę szeptów i plotek o mojej orientacji seksualnej lub po prostu imaginując sobie, że je słyszę.

Jak wiele sił wytracam na chodzenie z podniesioną gardą, banie się praktycznie własnego cienia, uważając na każdy gest i sposób wypowiadania słów.

Jakiż stres stres mi wiecznie towarzyszy w związku z ukrywaniem się.

No i to rozważanie czy ktoś mnie zobaczy, rozpozna w klubie, a może na portalu randkowym, a może na mieście w czasie romantycznej kolacji z chłopakiem, którego, naprawdę, ze dwa razy przedstawiłem jako “znajomego”.

I to był moment, kiedy postanowiłem, że już tak dłużej nie mogę. I że tak bardzo nie chce, bo żyjąc w szklanej szafie, krzywdzę siebie i wszystkich dookoła mnie.

Mój oficjalny coming out

O tym, że jestem gejem powiedziałem wszystkim, zaraz po powrocie z Kijowa. A niedługo potem, wracając do pracy w Gazecie Wyborczej, postanowiłem, że napiszę tekst o warszawskiej społeczności LGBT+, a dokładniej o drag queens, które do tej pory zachwycają mnie swoją bezczelną odwagą w byciu sobą. Bo też tak bowiem chciałem!

Czułem też, że to coś, co po prostu muszę zrobić, żeby poczuć się częścią społeczności. Ten coming out, który zrobiłem na łamach „Gazety”, był najlepszym, co mnie spotkało i co mogłem dla siebie zrobić. W czasie tego jednego wieczora poczułem bezwarunkową miłość i wsparcie, wolność i swobodę bycia sobą. I w końcu poczułem, co znaczy kochać siebie i akceptować siebie.

A kiedy z tego powodu spotkał mnie hejt i telefony od rozczarowanych członków rodziny, nie miało to już tak wielkiego znaczenia. Już nie mogło sprawić, że będę udawał kogoś innego, że z powrotem wejdę do szafy i że będę się bał. To był też moment, który uświadomił mi, że nikt, nikt nie powinien przechodzić przez to samo co ja. Nikt nie powinien być sam.

Czy obnoszenie się szkodzi?

To pierwsze “wychodzenie z szafy”, mimo wielkiego strachu, zostało przyjęte ciepło. Miałem duże szczęście, że pracowałem wówczas w Gazecie Wyborczej czy w międzynarodowym środowisku LEWIS PR, gdzie po prostu różnorodność była czymś normalnym.

Więc, żeby odpowiedzieć na pytanie, czemu się tak obnoszę, pójdźmy o kilka kroków dalej. A zasadniczo lat. Mam już własną firmę. Aktywnie uczestniczę w tworzeniu, kreowaniu i działaniu na rzecz branży marketingowej w Polsce. Dopiero wtedy, kiedy zacząłem pracować na swoim, kiedy “stanąłem w świetle reflektorów”, okazało się że jednak moja orientacja ma znaczenie.

Dlaczego więc się obnoszę ze swoją orientacją skoro mi to „szkodzi”?

Kilka razy nagłośniłem sytuację, kiedy odmówiono mi zlecenia ze względu na moją orientację seksualną. Kilka razy bez powodów, ale przed dużymi eventami, gdzie występowałem z tematem marketingu LGBT+, także odwoływana mi szkolenia. Przypadek? Nie sądzę.
Jedna firma, z którą miałem pracować, chciała żebym podpisał umowę, która zakazywała mi poruszać tematów LGBT+ w mediach społecznościowych, a nawet… pokazywać się w nich ze swoim partnerem.

To co słyszę, w różnych formach, słyszy wiele osób LGBT+ zajmujących się biznesem, pracujących w korporacjach czy rodzinnych firmach. Te tematy dotyczą nie tylko mnie, ale wielu osób LGBT+, którym nie jest łatwo.

Skąd to wiem? Często po prelekcjach podchodzą też uczestnicy, biznesmeni, marketerzy, sprzedawcy, którzy albo się outują, albo mówią żeby chcieli, ale się boją konsekwencji. Takie rozmowy miałem wielokrotnie na Czwartkowych Spotkaniach Social Media, po swojej prezentacji na I <3 Marekting czy nawet po Golden Marketing Conference.

Nie uważam się za wzór do naśladowania, ale jeśli ten temat się pojawia, nawet w rozmowach kuluarowych, znaczy że jest potrzebny – także w branży, w której pracuję. I potrzebni są ludzie, którzy będą go podejmować. Którzy będą pisać nie tylko o sukcesach, ale także o problemach.

Decyzja o „wyjściu z szafy” to decyzja zawsze dobra na dłuższą metę. I decyzja, której nigdy nie będę żałował. Więc jeśli zapytacie się mnie dlaczego się tak obnoszę, muszę Wam powiedzieć, że powodów jest kilka.

Obnoszę się dla samego siebie…

Bo nie chcę wchodzić do szafy. Nie chcę, żeby ktokolwiek musiał w niej mieszkać. Bo w szafach jest duszno i niewygodnie. W mojej było. I nie byłem szczęśliwy.

Bo nie nigdy ukrywać, że pisuje teksty do queerowych magazynów, ani że udzielam wywiadów na “te tematy” czy prowadzę grupę tęczowych geeków. To jest też element mojego wizerunku i marki osobistej. Bo to jestem ja.

Coming out pozwolił mi również na zbudowanie głębszych relacji w pracy (z klientami i współpracownikami), zburzył bariery niezrozumienia, dał możliwość bycia sobą i podniósł moją produktywność. Jako respektowany członek zespołu aż chciałem dzielić się wiedzą i osobistymi doświadczeniami, które mogły wpłynąć korzystnie na projekt tworzony ze współpracownikami.

Dorosłe osoby LGBT+, które są wyoutowane, osiągają w pracy ten sam poziom zadowolenia, zdrowia i satysfakcji ze swoich stanowisk, co osoby heteroseksualne. Dodatkowo wyoutowani geje, lesbijki i osoby biseksualne znajdują się w grupie niższego ryzyka, jeśli chodzi o depresję, a ponadto są zdrowsi fizycznie i bardziej zaangażowani w swoje obowiązki niż heteroseksualni koledzy i koleżanki. Coming out jest po prostu zdrowy.

Obnoszę się dla innych…

Bo Polska jest, według raportu ILGA Europe, jest najbardziej homofobicznym krajem w Unii Europejskiej. Bo codziennie pojawia się ok. 7000 homofobicznych, obraźliwych wpisów w polskim internecie. Bo aż 71 proc. osób nieheteroseksualnych nie ujawnia swojej orientacji seksualnej czy tożsamości płciowej w firmie. 16,6 proc. pracowników LGBTQIAP+ spotkało się z przejawami mowy nienawiści w miejscu pracy (lub nauki)? 4,2 proc. z nich stało się też ofiarami przemocy fizycznej.

Bo cały czas dochodzi do przemocy rówieśniczej w grupie nastolatków, a prawie 70 proc. młodych osób LGBTQIAP+ ma myśli samobójcze. Te dzieciaki są wyrzucane z domów. Na hostele interwencyjne pieniędzy brakuje, więc skazujemy je na bezdomność. Bo tylko w ubiegłym roku zgłoszono kilkadziesiąt pobić na tle homofobicznym. Ile nie zgłoszono z powodu wstydu i strachu przed reakcją służb mundurowych? Zdecydowanie więcej.

Obnoszę się tak ze swoją orientacją, że mam nadzieję, że jeśli ktoś zobaczy jak może zareagować, zareaguje, zamiast się bać. Obnoszę się, bo mam nadzieję. Na to, że jeśli ktoś zobaczy, że taki przeciętniak jak ja, osiągnął „jakiś tam sukces”, będąc sobą, nie będzie się bać sam siebie. I przede wszystkim nie będzie, marnować życia i energii na ukrywania się.

Obnoszę się, bo wiem, że będzie lepiej. Że wszystkie złe rzeczy, które dotknęły mnie minęły i wyszedłem z nich z nich silniejszy.

A także bardziej kochający siebie za to kim jestem. I mam nadzieję, że to komuś pozwoli spojrzeć z innej perspektywy na to, co przeżywa.

I obnoszę się, bo historie zmieniają ludzi. Zmieniają podejście współpracowników, szefów, zmieniają podejście rodziców, wujków i dzieci. Mam tylko nadzieję, że na lepsze.

Obnoszę się na przekór…

I obnoszę się też, na przekór tym wszystkim smutnym osobom, które uważają, że mają prawo pouczać lub karać innych. Za to że są szczęśliwi tacy, jacy są. Na przekór tym, których boli patrzenie na to, że można się akceptować, kochać siebie i innych, nie udawać kogoś innego, nie żyć w żadnym kłamstwie.

A, że zaczynamy Miesiąc Dumy, uznałem, ze to dobra okazja, żeby podzielić się z Wami moją historią. A także zachęcić tym samym do mniejszych lub większych coming outów.

Wasz obnoszący się bezwstydnie, od 2007 roku, Grzegorz Miecznikowski.

Leave A Reply

Brak produktów w koszyku.