Czy dawać link w pierwszym komentarzu? Nigdy. A przynajmniej nie na LinkedIn.
Link w pierwszym komentarzu – mit LinkedIn
Tak, to prawda, że linki mogą mieć minimalnie (podkreślam to nawet graficznie) niższe zasięgi niż natywnie zamieszczane wideo, infografiki czy sam tekst. Ale linki zamieszczamy też, aby przekierować na stronę www. Umieszczając link w pierwszym komentarzu, obniżamy znacząco współczynnik CTR, czyli brzydko mówiąc – liczbę klików na stronę.
Dlaczego? Bo komentarze sortowane są od najpopularniejszych. Co znaczy, że trzeba przez nie się przekopać, aby znaleźć link. Jeśli nawet posortujemy po najnowszych, wtedy link ląduje na końcu i też trzeba się do niego dostać.
A im więcej czynności, tym mniejsza szansa, że ktoś przejdzie.
Skąd się wziął ten mit o komentarzach? Tak jak i inne mity – z niewiedzy. Ten prawdopodobnie ma początki jeszcze w zamierzchłych czasach, kiedy to Facebook ciął zasięgi filmom z YouTube zamieszczanym u siebie, jako że wprowadził już wtedy możliwość zamieszczenia u siebie natywnie wideo.
I rzeczywiście zrodził się wtedy trend, który trwa do dzisiaj, żeby link do wideo zamieszczanych poza Facebookiem dawać w pierwszym komentarzu. Ale LinkedIn to nie Facebook, zwłaszcza jeśli chodzi o działanie.
Miejskie legendy o planowaniu postów
Tak samo z Facebooka przyszła na LinkedIn miejska legenda o tym, jakoby planowane posty miały mniejsze zasięgi, niż te, które zamieszczamy spontanicznie.
Czy planowane posty mają niższe zasięgi? Być może. Ale nie wynika to z algorytmu i działania portalu. A z faktu że są pisane inaczej, nie odnoszą się do tu i teraz, zapominamy dbać o interakcje pod nimi.
Poza tym czy naprawdę jakiś portal wprowadzałby tę funkcję, mówiąc: “O, ta osoba planuje posty, znaczy, musimy jej uciąć zasięgi!”.
Nie sondzę!